poniedziałek, 15 lutego 2016

PROSTO DO CELU - BAJKA

BAJKA DLA AGI 
Karolina Cegiełkowska  

akryl na płótnie 60x120cm


Była sobie raz królewna.
Zakręcona.
Całymi dniami biegała w kółko.
Już jej się kręciło w głowie, ale nie umiała przestać.
Ciągle w lewo i w lewo.
Po spirali w dół.
A kręgi były coraz mniejsze
i coraz ciaśniejsze.
Miała wrażenie,
że się zaraz udusi.
Czuła,że ma ściśnięte gardło.
Mimo wszystko coś ją ciągle ściągało w dół.
I trwało to całe wieki. 






I nadszedł taki dzień że się królewna zatrzymała.
Bo się zaklinowała !

I to było jeszcze gorsze.

Nie mogła się ruszyć ani w jedną ani w drugą stronę. 
I co ja teraz zrobię ? Pomyślała. 
Pewnie umrę tu z głodu. 
I trwała by tak jeszcze długo w takim zawieszeniu, gdyby nie to że zaczęło jej kapać na głowę.
Kropelka po kropelce.
Kap, kap.
Nie dające spokoju.
Kap, kap, kap

.

.

.

.

.

.
To było naprawdę irytujące
i coraz bardziej bolesne.

I wtedy królewna podjęła decyzję.
Koniec ! Coś z tym trzeba zrobić. 

Skupiła się na swoim centrum. Na swoim wnętrzu. 
Na pomarańczowej skoncentrowanej energii w dole jej brzucha.
Teraz albo nigdy. Pomyślała.


I eksplodowała. 




I cała sztywna struktura ją otaczająca razem z nią   



się   r   o    z     p      a       d        ł         a





I królewna w jednej chwili była wszędzie.

I była lekka i swobodna.

Rozpadnięta na miliony małych kawałków poczuła ulgę i szczęście.

A wokół było cicho.

Bardzo cicho. 



Teraz mogę zajrzeć w każdy zakątek świata.

I miliony małych kawałków królewny otoczyły kulę ziemską.

I przyglądały jej się ze spokojem.

Aż w pewnym momencie jedna z nich zaczęła delikatnie drgać,

czym dała impuls pozostałym.



Wibracje spowodowały, że te kawałki zamieniły się w małe,
krystalicznie czyste kropelki.

I spadły na ziemię w postaci niebiańskiego deszczu.

.    .    .     .    .    .
.     .     .     .     .     .
.      .      .      .      .      .
.       .       .       .       .       .
.        .        .        .        .        .
.         .         .         .         .         .


I przeniknęły do gleby. A potem jeszcze głębiej – do jądra ziemi. 

I tam się znów spotkały.

I opowiadały sobie co widziały i , gdzie były i co przeżyły.

Opowiadały z zapałem i słuchały z zainteresowaniem.

Zgromadzone wszystkie razem posiadały mądrość całego świata.

I jak już się nagadały, uformowały się w złotą kulę, która pięknie błyszczała. 

Szkoda żeby taka piękna złota kula schowana była we wnętrzu ziemi,

gdzie nikt jej nie widzi – powiedział Bóg.

I wystrzelił z nieba piorun, który uderzył w ziemię

i zrobił w niej rysę – głęboką aż do jej wnętrza. 







I światło spotkało się ze światłem.






Energia wewnętrzna zasilona została energią zewnętrzną. 

Teraz już zawsze będziemy razem.

Musisz tylko wykonać jeszcze jeden wysiłek i wydostać się na zewnątrz. 

I złota kula zaczęła przedzierać się przez wąską szczelinę jak przez kanał rodny.

I z każdym dniem było łatwiej.

Kanał był coraz szerszy i coraz jaśniejszy. 


Aż przyszedł dzień, w którym złota kula poczuła się swobodnie.




I rozprzestrzeniła się trochę.




A potem jeszcze trochę i jeszcze bardziej.




Aż stała się wielka i jasna jak słońce.




I szczęśliwa.

I o to chodziło.




Po co być królewną zamkniętą w wieży
skoro można być jak słońce
i rozświetlać świat roślin, zwierząt i ludzi.
Dodawać im otuchy, nadziei,
przedzierać się przez zachmurzone umysły
i docierać prosto do serca.





1 komentarz: